Z Perth wyruszylismy do Albany, aby potem objechac wybrzeze i zakonczyc w .. Perth, przejezdzajac przez winnice i zahaczajac o mekke surfingu zachodniego wybrzeza - Margareth River.
400 km do ALbany przejechalismy sprawnie i bez wiekszych przygod. Albany jakos nas nie zachecilo swoim wygladem, wiec od razu ruszylismy na wybrzeze, zeby sie jeszcze zalapac na zachod slonca.
Przyznaje, ze nie oczekiwalem takich widoczkow!
Jak z bajki! granat morza kontrastowal z ciemnoczerwonymi glazami i klifami wybrzeza, wszystko delikatnie rozmyte lekka mgielka i rozswietlone promieniami zachodzacego slonca!
Zdjecia nie oddaja tegp pejzazu, ale moga nieco przyblizyc atmosfere.
Od razu zdecydowalismy sie obozowac na lonie natury w tamtejszym parku narodowym West Cape Howe. Nie rozbijalismy nawet namiotu, tylko rozlozylismy sie w samochodzie, zeby nie kolidowac z lokalnymi przepisami zakazujacymi kempingu w parku narodowym.
Rano obudzilo nas energiczne stukanie w szybe lokalnego Rangersa... domagajacego sie 500$ kary za obozowanie w niedozwolonym miejscu. W koncu po krotkich negocjacjach oskonczylo sie na nakazie opuszczenia terenu parku w ciagu 30 min ... ufff.
W ciagu godziny dojechalismy do parku narodowego Walpole-Nornalup do Valley of the Giants.
Park znany jest z wielkich, czterdziestometrowych drzew, o obwodzie dochodzacym do 20m.
Lokalna atrakcja jest "kladka" przerzuconwa wsrod koron tych gigantow, pozwalajaca turystom na niecodzienna wedrowke i obserwacje lasu z perspektywy wiewiorki! Ciekawe przezycie. Drzewa naprawde robily wielkie wrazenie, wiec udalo nam sie chyba kazde obfotografowac od gory i od dolu :)
Dalej ruszylismy na zwiedzanie okolicznych winnic, a potem na wielkie surfowanie w Margareth River :)
Samo miasteczko pelne jest knajpek i barow okupowanych przez wielobarwny tlum surferow i amatorow dobrego jedzenia. Bylo naprawde pycha, choc nie pobilo owocow morza z Exmouth (Ningaloo)!
Zdecydowalismy sie wziac lekcje surfingu i pojechalismy do pobliskiej plazy Gnarabup poprobowac sil na falach! dodam ze dochodzily tego dnia do 3m!
Zabawy i emocji bylo co niemiara ( do tego stopnia, ze zapomnialem ouzyc olejku do opalania, co oplakiwalem przez nastepne dni).
Przyznaje, ze po 2 godz. plywania jest sie w stanie chwile poplynac stojac na desce w pozycji nieco koslawego surfera :) Super zabawa, wymagajaca niestety min roku ciaglego plywania, zeby w miare pewnie stac na desce i nie spadac z co drugiej fali.
Po przygodzie z surfingiem ruszylismy do Perth. Jak to zwykle bywa za duzo szczescia jest niezdrowe, wiec zarobilismy kamieniem od przejezdzajacej ciezarowki i zmuszeni bylismy rozpoczac poszukiwania warsztatu klejacego szyby :(