Do Pinnacles dociera sie bardzo latwo prawie caly czas asfaltowa droga. Takie male udogodnienie dla wygodnickich. W wiekszosci parkow oplate wrzuca sie do "honesty box", tutaj siedzial straznik i kasowal od kazdego po 10 $, od razu widac ze to wazne miejsce :)
Pinnacle robia wrazenie, nagle znikaja wszelkie kolory poza zoltym i blekitem, od czasu do czasu zaburzone wyschla zielenia pojedynczych krzaczorów!
czasami spoza wzniesieniami wynurzaja sie potezne biale wydmy.
Troche jak na obcej planecie.
Z Pinnacli probowalismy sie przebic przez plaze do Lancelin, ale po paru wertepach nie do przebycia dajemy sobie spokoj i jedziemy asfaltem. mamy nadzieje jeszcze dzisiaj "ustrzelic" koale w Yanchep NP ... oczywiscie w swietle zachodzacego slonca.
Naokolo farmerskie krajobrazy, zabudowania... pelnia cywilizacji, cena benzyny coraz bardziej przyjazna!
Do Yanchep docieramy jeszcze sporo przed zachodem slonca.
Niedaleko parkingu zauwazamy 2 kangury i rzucamy sie, zeby je obfotografowac. Po chwili dociera do nas, ze w parku sa dziesiatki tych sympatycznych skoczkow!
Do tego przedziwne ptactwo no i na deser... nacpane i zaspane .. koala :)
Park jest troche malo dziki, mnostwo alejek, bawiacych sie dzieci i spacerujacych rodzin z pobliskiego Perth. Za to zwierzeta zdecydowanie przewazaja liczebnie i wydaja sie ignorowac takich natretow jak my biegajacych wszedzie z aparatem.