Kalabarri zwiedzamy w tempie expresowym. Mial byc sandboarding, ale okazuje sie, ze oferuja tylko wersje "saneczkowa" wiec rezygnujemy.
Decydujemy sie jechac dalej do Geraldton i tam szukac szczescia.
Obserwujemy niesamowita transformacje krajobrazu.
Im dalej na poludnie, tym czesciej pojawiaja sie budynki, tym razem juz nie co 300-400 km, a juz co 3-4!!!
WIdac pola uprawne i spichlerze!.
Geraldton to wielkie 30totysieczne miasto.
Nocleg znajdujemy w Backpackers hotel. Polecany w przewodniku, ale przyznam, ze w takiej ruinie jeszcze nie spalem. Podroze ksztalca ;) wazne, ze w miare czysto i 10cm karaluchy widzialem tylko na podworku!